Stowarzyszenie na Rzecz Wspierania Kobiet "Dbamy o Mamy"

wtorek, 5 listopada 2013

(72) Zwolnij!

Chyba się zainspirowałam jedną z ostatnich lektur - "Pochwała powolności" Carla Honore o slow life, ale też, jak zawsze, "ćwiczeniowym" życiem. Zdarza się, że dostajemy mejle/telefony z pytaniem o późniejszą godzinę zajęć, "bo o obecnej porze jeszcze pracuję".

Zanim rozwinę wątek - mała dygresja. Tak wiem, że obecne godziny zajęć są wczesne, że pewnie lepiej byłoby przesunąć je chociaż o 45 min. później. Rozumiem też, że rynek pracy nie jest łatwy, podejście pracodawców (i współpracowników) do kobiet w ciąży też często życzliwe nie jest. Mam również świadomość, że istnieją prace "nieprzenaszalne", "nieodrabialne", bo jeśli masz jakiegoś rodzaju dyżur, to masz i nic się nie da zrobić. (Chociaż? Może można się np. z kimś zamienić?) 

Mam jednak wrażenia, że w wielu przypadkach pytanie o późniejszą godzinę, to tylko wymówka, uspokojenie sumienia: "Przecież pytałam. Nie ma. Mogę nadal pracować 10-12 godzin dziennie". Dlaczego tak sądzę? Na przykład dlatego, że kilkakrotnie zdarzyło nam się, że pytające  były ... właścicielkami swoich firm. Czyli, jak sądzę, osobami, które chociaż w jakimś zakresie mogą kształtować swoje godziny pracy. Pracodawca z zegrem nie stoi im nad głową. Sądzę tak również dlatego, że kiedy otwierałyśmy jednak grupy po 18.00, to na zajęcia chodziły 1-2 osoby, a w końcu nikt, a najczęściej grupa wcale nie ruszała.I wcale się nie dziwię, bo jeśli jesteś w ciąży i pracujesz do 18.00 lub dłużej, to naprawdę ostatnią rzeczą na którą masz siłę i ochotę są ćwiczenia.

Apeluję więc do wszystkich pracoholiczek - zwolnijcie! Przecież ciąża kończy się w określony sposób i to nie do końca wiadomo kiedy, więc i tak będziesz musiała choć na chwilę zawiesić kolejny projekt lub odwołać kolejne niezwykle ważne spotkanie.
Nie zachęcam nikogo do rzucania roboty, ale pomiędzy rzucaniem roboty, a 2 godzinami w tygodniu poświęconymi na ruch (godzina na ćwiczenia i godzina innego dnia na intensywny marsz) jest ogromna różnica.

I paradoksalnie, te głupie dwie godziny pomogłyby Ci w pracy. Bo każdy człowiek ćwiczący, a ciężarna w szczególności, pracuje lepiej, jeśli jest sprawny fizycznie. Nauka udawadnia, że podział na "głupich mięśniaków" i "intelektualistów", którzy są tak intelektualni, że złamią się przy próbie skłonu jest głupi. Mięśnie i mózg są powiązane. Jeśli jesteś aktywna fizycznie, to twój mózg pracuje lepiej. Jeśli "zmarnujesz" godzinę na ćiwczenia, to będziesz miała lepsze pomysły projektowe. Nie mówiąc o tym, że po prostu dasz radę wysiedzieć kilka godzin np. 
przed komputerem.

"Dzięki temu, że regularnie ćwiczę, jestem w stanie wysiedzieć w archiwum" - powiedziała Ola, dr i maniaczka historii.
"Dałam radę kilka godzin egzaminować studentów" - dodała Beata - romanistka i dr ekonomii. 
To dwa cytaty z naszych klientek. Tak na wszelkiw wypadek, bo zdarzyło nam się usłyszeć od niedoszłej klientki: "Kto tam u was ćwiczy, chyba bezrobotne i kobiety na zwolnieniu". Zapewniam, że nie. Miałyśmy cały przekrój zawodowy klientek, zdaje się że najczęściej maniaczek swoich profesji, z tak oryginalnymi zawodami jak np. szefowa instytucji kulturalnej, biolog o europejskiej sławie, polityczka, kontrolelka lotów, nie mówiąc o "zwykłych" naukowczyniach, architektkach, prawniczkach, księgowych, tłumaczkach, kulturoznawczyniach, nauczycielkach, terapeutkach, PRówkach, dziennikarkach, informatyczkach, lekarkach...
To nie Twój zawód powoduje, że nie masz czasu na ćwiczenia. Sama to sobie robisz!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz