Od ćwiczenia się nie rodzi, to bezczynność szkodzi!
Stowarzyszenie na Rzecz Wspierania Kobiet "Dbamy o Mamy"
sobota, 24 kwietnia 2021
(178) Najgorsza na świecie (od Polski przez Francję po Urugwaj) pozycja porodowa.
Dlaczego pozycje porodowe nie działają? (ten tytuł to prowokacja)
Na blogu supermamaplaner.pl pojawił się mój tekst o pozycjach wertykalnych. Zachęcam do lektury: https://supermamaplaner.pl/blogs/porodowe-pozycje-wertykalne-91.html
Tutaj
chciałam go jeszcze nieco rozwinąć.
Otóż jeszcze raz chciał
podkreślić, że nie da się nauczyć pozycji wertykalnych w ciągu jednego
spotkania w szkole rodzenia. Żeby te
pozycje naprawdę zadziałały, musimy być aktywne fizycznie całą ciążę, bo nie
chodzi o proste odwzorowanie jakiejś „figury”. Sprawa jest bardziej
skomplikowana.
Załóżmy roboczo, że nie byłam nigdy zainteresowana aktywnością fizyczną. W 38 tygodniu poszłam do szkoły rodzenia na zajęcia o pozycjach porodowych. Dlaczego na 99% nic mi to nie pomoże w czasie porodu? (jeden procent zostawiam na cud, łut szczęścia, itp.).
Nie pomoże mi to, bo:
- prawdopodobnie w ogóle nie
zapamiętam omawianych pozycji. To jak z każdą inną umiejętnością: jeśli
gotujesz z łatwością zapamiętasz nowy przepis; jeśli grasz, zapamiętasz nowy
utwór; jeśli ćwiczysz, łatwo zapamiętasz ćwiczenia. To normalne, po prostu nie masz
się do czego odnieść, nowe informacje są wyrwane z kontekstu,
- jeśli nawet zrobię sobie
jakąś ściągę ze zdjęć, rysunków czy opisów, to prawdopodobnie nie będę „czuła”
pozycji wertykalnych, one nie będą odzwierciedlały potrzeb mojego ciała. Nie ma
przepisu na wybór, kolejność, liczbę powtórzeń pozycji porodowych. To powinno
się dziać intuicyjnie. Jednak jeśli całą ciążę nie miałyśmy kontaktu z ciałem,
z ruchem, to może być bardzo trudno o taką intuicję,
- nie będę miała kondycji,
żeby rzeczywiści się poruszać w czasie porodu. Jasne, odchodzi się już od
twierdzenia jakoby poród był jak maraton, ale jednak jakiś zasób siły i energii
jest niezbędny. Widać to już właśnie na zajęciach. Jeśli ktoś po zrobieniu 4-6
bocianich kroków sapie i ledwie żyje, to raczej
nie będzie się poruszać w czasie kilkugodzinnego porodu. Zresztą ja to
potem słyszę od młodych mam: „teoretycznie wiem, że pozycje wertykalne
pomagają, ale byłam tak słaba, że wolałam leżeć”,
- nie będę miała
wystarczającej elastyczności, mobilności. Nie chodzi o to, żeby zrobić przysiad
ogromnym wysiłkiem, z zaciśniętymi zębami i wbrew swemu ciału. Ten przysiad
musi być wyćwiczony, „zinternalizowany”, naturalny dla nas. Jeśli zrobię go na
siłę, to owszem zewnętrzna pozycja będzie taka jak uczono w szkole rodzenia,
ale w środku, w naszym ciele wszystko będzie pospinane, zaciśnięte (zaciśnięte
zęby równa się zaciśnięte dno miednicy),
- mogę mieć wrażenie, że
pozycje porodowe mi przeszkadzają, że to nie to, że mnie męczą. To tak jak np.
z bieganiem. Za pierwszym razem nie jest raczej fajnie. Czujemy zmęczenie,
ociężałość, krótki oddech, może mdłości. Czy to znaczy, że bieganie nie działa
albo wręcz szkodzi? Nie, po prostu korzyści pojawią się po jakimś czasie
regularnego treningu,
- nie będę miała wypracowanych swoich własnych osobistych metod. Jasne że są ogólne reguły, które może nam przekazać położna, fizjoterapeuta, itd., ale pewne rzeczy są właściwe tylko dla nas dla naszego ciała. Ćwicząc regularnie sama doszłabym do pewnych wniosków, np. że lepiej rozsunąć jeszcze trochę stopy albo że to ćwiczenie lubię, a to nie, a jeszcze inne jest ok, ale w moim przypadku z drobną modyfikacją. Tej całej wiedzy mi zabraknie,
- i jeszcze argument
psychologiczny, w odróżnieniu od wcześniejszych fizjologicznych. Jeśli trafię
na nieprzychylny personel, który autorytarnie da mi do zrozumienia, że „w tym
szpitalu leży się na plecach, a nie wydziwia”, to od razu dam się przekonać.
Kobiety, które cała ciążę są aktywne fizycznie
nie dadzą sobie łatwo takiej rzeczy wmówić. One po prostu wielokrotnie
doświadczyły (podkreślam „doświadczyły, nie „przeczytały”, „usłyszały”), że
ruch działa, pomaga. I jedna krótka komenda nie pozbawi ich z tego przekonania.
Piszę to, żebyś się
odpowiednio przygotowała do porodu, ale też dlatego, aby zadbać o PR szkół
rodzenia. Wiele razy zdarzyło mi się słyszeć np.: „Aniu, te techniki nie działają,
prawdziwy poród wygląda inaczej”, „W szkole rodzenia opowiadali jakieś bzdury,
nie byłam w stanie tego zrobić, kiedy miałam skurcze”, „Mój lekarz wyśmiewał się
ze szkół rodzenia i okazuje się, że miał rację”.
Zgadzam się, jedna pogadanka w szkole rodzenia nic nie da, nie działa. I byłby to prawdziwy cud gdyby zadziałała. A udało Wam się kiedykolwiek zrobić coś bardzo ważnego w godzinę? Umeblować pokój? Przygotować wesele? Napisać pracę dyplomową? Nauczyć się języka? Schudnąć?
Przygotowanie do porodu jest skuteczne, ale wymaga długiej i
systematycznej pracy. Pogadanka w szkole rodzenia to powinna być wisienka na torcie,
a nie jedyne „przygotowanie”.
niedziela, 11 kwietnia 2021
POŻEGNANIE KUBY KOTNAROSKIEGO - "OJCA CHRZESTNEGO" STOWARZYSZENIA
W sobotę 10 kwietnia zmarł Kuba Kotnarowski, społecznik, ekolog, wspaniały i dobry człowiek.