Stowarzyszenie na Rzecz Wspierania Kobiet "Dbamy o Mamy"

poniedziałek, 23 listopada 2020

(170) Aktywność fizyczna zamiast aborcji?

Bardzo długo zastanawiałam się, czy napisać ten post, bo wiem, że może być odebrany jako brutalny... Proszę więc nie oceniajcie go w kategoriach emocjonalnych czy społecznych, tylko potraktujcie jako ćwiczenie z logiki. Otóż chcę Wam uświadomić jak bezsensowny jest czarny PR aktywności fizycznej w ciąży.
Większość z nas twierdzi, że aktywność fizyczna w ciąży, to działanie wysokiego ryzyka, że powoduje:
- poronienia (nie ćwicz w pierwszym trymestrze!)
- skracanie się szyjki macicy (nie ćwicz w drugim trymestrze!)
- przedwczesny poród (nie ćwicz w trzecim trymestrze!)
- wywołuje poród (jeśli jesteś po terminie porodu i nic się nie dzieje, to przejdź się po schodach lub unieś ręce do góry).
Jak już przyszła mama się upiera, żeby ćwiczyć, to musi mieć zaświadczenie lekarskie na jedną godzinę ćwiczeń dla ciężarnych w tygodniu...
No i teraz jak do tego mają się obecne protesty kobiet? Jak się ma istnienie klinik aborcyjnych? Jak się mają dramaty kobiet?
A no tak, że czarny PR aktywności fizycznej w ciąży, to tylko czarny PR. Totalnie bezrefleksyjne powtarzanie stereotypów.
Gdyby aktywność fizyczna była rzeczywiście szkodliwa, to kobiety nie wychodziłyby teraz na ulice, tylko wzruszały ramionami i uśmiechały się z pobłażaniem. W razie życiowego dramatu politycy mogliby im nagwizdać - kupiłyby karnet na ćwiczenia dla ciężarnych i "aborcja" gotowa. Nie jeździłyby też do klinik aborcyjnych na Słowacji, mając studio jogi za rogiem.
Zawsze kiedy słyszę od zdrowych, normalnie funkcjonujących ciężarnych, że lekarz zabronił im ćwiczyć w pierwszym trymestrze, to się zastanawiam (nie ukrywam że z pewną złośliwością), czy gdyby pytały o aborcję, to by powiedział/a "aborcja jest kosztowna i inwazyjna, proszę pójść trzy razy na pilates".
Można powiedzieć, że mieszam dwie sytuacje. No cóż, ale nasze ciało nie reaguje różnie na ten sam bodziec zależnie od intencji. Pragnę dziecka, więc muszę unikać aktywności fizycznej, żeby nie poronić. Nie chcę być w ciąży, więc aktywność fizyczna, rzekomo poronna, nie ma z tym nagle nic wspólnego, muszę poddać się aborcji. To tak nie działa.