Stowarzyszenie na Rzecz Wspierania Kobiet "Dbamy o Mamy"

czwartek, 4 marca 2021

(175) Czarny PR aktywności fizycznej w ciąży


Cały czas próbuję rozkminić dlaczego coś tak jednoznacznie pozytywnego jak aktywność fizyczna w ciąży ma tak czarny PR i cieszy się minimalnym zainteresowaniem. Wydaje mi się, że boimy się takiej aktywności i/lub nie jesteśmy zainteresowani tematem, ponieważ mamy w głowach pewne stereotypy, obrazy, które nie pozwalają nam pójść przejść dalej do racjonalnych argumentów, logiki, wyników badań naukowych. 

1. Na hasło "aktywność fizyczna" wyobrażamy sobie automatycznie Ewę Chodakowską biegnącą dziesiąty kilometr z ciężarkami, po to żeby na koniec zrobić 800 pompek. Łączymy to w głowie z kobietą  ciąży i ... buhahahahahaha. Jakie to niedorzeczne. Koniec dyskusji.

Takie wyobrażenia mają zarówno osoby, które nigdy nic nie ćwiczyły i nie mają pojęcia jak rozbudowanym pojęciem jest aktywność fizyczna, jak i osoby uprawiające bardzo wymagające, rywalizacyjne i agresywne sporty. Dlatego jeśli np. lekarz ćwiczy pół zawodowo kick-boxing, to wcale nie znaczy, że będzie zachęcał pacjentki do ćwiczeń ciążowych. Jeśli nic nie ćwiczy, to też nie będzie, bo pomyśli "sam ledwo chodzę na trzecie piętro, to nie będę przecież ciężarnej uganiał".

2. W naszej kulturze ciąża i poród nie łączą się z ciałem. Mam wrażenie, że większość z nas ciało zredukowała do głowy, a to co poniżej oddała medycynie - "niech specjaliści to za mnie załatwią". Z kolei inna grupa, ciągle nieliczna, ale rosnąca, poszła w emocje i duchowość (doule, grupy wsparcia, porody domowe). To wspaniały trend, tyle, że w drodze od medykalizacji do naturalności, emocji i duchowości znów gdzieś zgubiliśmy ciało. Ani jedna ani druga grupa nie łączy ciąży i porodu z ciałem rozumianym jako mięśnie, powięź i wszelkie inne struktury. Nie bierze pod uwagę napięć w ciele, postawy kondycji. A skoro tak, to nie pasuje tu też aktywność fizyczna.

3. Większość z nas zakłada, że aktywność fizyczna może spowodować coś złego, a nawet jak nie, to co tam, na wszelki wypadek można jej unikać. Natomiast brak aktywności, bezruch, nie powoduje nic.

Niestety to tak nie działa. Czy się ruszamy czy nie, to na nasze tkanki zawsze działają jakieś siły (poczytajcie książki biomechaniczki Katy Bowman). Co więcej kiedy się odpowiednio ruszamy, to działają siły dobre, a kiedy się wcale nie ruszamy to działają złe siły. Siedzenie zabija, siedzenie to nowe palenie. Gdybyśmy mieli taką w sumie oczywistą refleksję, to nie bronilibyśmy się rękami i nogami przed godzinką ćwiczeń, poczytaniem badań naukowych na temat aktywności fizycznej w ciąży, wysłuchaniem pogadanki czy kupnem książki "Przećwicz ciążę" :-)

4. Na hasło "aktywność fizyczna w ciąży" automatycznie wyjeżdżamy z patologią. Tzn. np. w artykule o aktywności fizycznej ciężarnych wyjeżdżamy zaraz z listą przeciwwskazań, listą strasznych przypadłości. Moim zdaniem to nie jest racjonalne. To socjotechnika napędzające klimat grozy. 

Żeby to lepiej zobaczyć wyobraź sobie, że poszłaś za dawnych niecovidowych czasów do jakiegoś liceum, żeby w auli poopowiadać dzieciakom o zaletach aktywności fizycznej. A tu pani profesor od biologii przerywa ci: "Hola, hola, jak śmiesz mówić o aktywności fizycznej, skoro są na świecie licealiści obłożnie chorzy, tacy, którzy mieli wczoraj wypadek samochodowy albo złamali nogę!". Bez sensu, prawda? Oczywiście, że niestety są tacy nastolatkowie, ale to nie jest temat tej pogadanki, w tej wyobrażonej auli ich nie ma, ale co szkodzi wprowadzić trochę grozy, a co za tym idzie podejrzliwości i zniechęcenia. 

(To mnie wpiekla jeszcze z innego powodu - moim zdaniem tłumaczenie, że jak wczoraj miałaś krwawienie albo leżysz na patologii ciąży, to nie powinnaś ćwiczyć jest obelgą dla kobiet. Ale serio? Same byśmy na to nie wpadły. Ktoś nam musi o tym powiedzieć, najlepiej mężczyzna). 

Z powodu takich wyobrażeń nasze wysiłki, żeby promować aktywność fizyczną w ciąży są w zasadzie skazane na porażkę. Najpierw musiałybyśmy rozbroić różne stereotypy, zanim przejdziemy do racjonalnych argumentów, a na to nie ma na ogół przestrzeni. Tym bardziej, że to trochę błędne koło, bo np. jeśli jesteśmy odcięci od ciała, to nie chcemy o nim słuchać, a nie mówiąc o ciele, nie możemy dojść do ciała...