Stowarzyszenie na Rzecz Wspierania Kobiet "Dbamy o Mamy"

poniedziałek, 21 czerwca 2021

(181) Komentarz do "afery oleśnickiej"


Pamiętacie „aferę oleśnicką”, która wybuchła w lipcu w Internecie? W skrócie: chodziło o to, że ginekolożka ze szpitala w Oleśnicy apelowała do ciężarnych, żeby nie tyły, „zamknęły

lodówkę”, ułatwiły pracę lekarzom, itd.

Długo się wstrzymywałam z komentowaniem tej afery, bo wiem, że to co napiszę jest niewiarygodne, ale pewna sytuacja stała się ostatnią kroplą, przepełniającą czarę goryczy i doszłam do wniosku, że mam obowiązek napisać ten post.

Otóż moim zdaniem ginekolodzy nie mają moralnego prawa komentować otyłości pacjentek (ani żadnych innych zdrowotnych postaw i zachowań, typu sprawność fizyczna, opanowanie na porodówce, itd.), dlatego że ginekolodzy są największymi przeciwnikami zdrowego stylu życia w ciąży.

Tak, zdaję sobie sprawę z tego, że brzmi to niedorzecznie.

Niestety nie wyssałam tej teorii z palca.

Podsumowuję tylko to, co usłyszałam przez 17 lat od setek klientek.

Brałam pod uwagę (przyznaję się, przepraszam...) to, że nasze klientki kłamią, że lekarze nie mogą wygadywać takich rzeczy. Jednak tylko do pewnego momentu. Kiedy po raz setny słyszałam tę samą narrację od różnych kobiet, chodzących do różnych lekarzy, na przestrzeni wielu lat, to przestałam wierzyć w jakąś masową konfabulację czy zbiorową hipnozę.  

W zasadzie nawet trudno mówić o „podsumowaniu” doświadczeń kobiet, chodzi raczej tylko o powtórzenie, bo narracja jest wyjątkowo spójna.

Kobiety w ciąży mówią, że ich ginekolodzy nie wspominają sami z siebie o żadnym aspekcie zdrowego stylu życia, a zapytani:

- odradzają aktywność fizyczną w ciąży (ciężarna nie powinna chodzić na ćwiczenia CIĄŻOWE, „proszę unikać nawet ćwiczeń oddechowych”),

- odradzają edukację w szkołach rodzenia, czy jakiekolwiek przygotowanie do porodu („lepiej rodzą kobiety, które się nie przygotowują” ),

- odradzają fizjoterapię w ciąży („to niebezpieczne w ciąży, a poza tym co wie taki fizjoterapeuta?”),

- kiedy pacjentka informuje, że wybiera się do dietetyczki, psychologa, albo że na ból pleców i tkliwy biust pomogło trochę ćwiczeń, itd. to milczą, rozbawieni prychają lub z pobłażaniem (politowaniem?) wyrażają zgodę (choć nikt ich o nią nie prosi).

Pamiętajcie, że mówią to kobiety, które tych wypowiedzi nie wzięły do siebie, i zdecydowały się ćwiczyć, zdobywać wiedzę, czy szukać wsparcia. Co muszą słyszeć kobiety, które nigdy do nas nie trafiły?

I teraz uwaga – najdziwniejsze, najbardziej nieracjonalne zachowanie: ginekolodzy podważają kompetencje wszystkich innych specjalistów od zdrowia (położnych, fizjoterapeutów, dietetyczek, itd.), chociaż nigdy nie widzieli nas na oczy. Po prostu z góry zakładają, że jak ktoś nie jest ginekologiem to jest niekompetentny (ciekawe czy myślą też tak w odniesieniu do hydraulików, księgowych, policjantów? Czy trzeba zrobić specjalizację z ginekologii, żeby być policjantem?).

Pacjentki zresztą też nie powinny zajmować się swoim własnym ciałem, bo nie są ginekologami (któż nie słyszał ironicznego, zamykającego usta „jest pani lekarzem?”).

Czyli podsumujmy: lekarze najpierw mówią pacjentkom, że aktywność fizyczna jest niebezpieczna, dietetyczka to niekompetentna idiotka, a w ogóle to lepiej nie zajmować się swoim własnym ciałem jak się nie skończyło medycyny, a potem się dziwią że pacjentki są otyłe.

A jakie mają być?

Naprawdę trzeba być bardzo wyedukowanym, silnym, sprawczym, żeby robić swoje i nie ulegać takim komunikatom wygłaszanym przez autorytety.  




 

poniedziałek, 7 czerwca 2021

(180) Aktywność fizyczna metodą na (wszelki) nadmiar.

Na pewnym forum przeczytałam post jednej z mam o przytłoczeniu nadmiarem informacji, kursów, konsultacji, książek dla młodych mam oraz o tym, że te wszystkie źródła na dodatek dają czasem sprzeczne rady. 

Pomyślałam sobie wtedy, że mam na to receptę - aktywność fizyczną w ciąży, po ciąży i zawsze. 

Tak, wiem, że teraz część z Was robi "bleee" i dryfuje np. w stronę jakiegoś sklepu Z - Bardzo - Potrzebnymi - Rzeczami. 

Trudno. To jest moja filozofia, nie musisz jej kupować, ale jednak zachęcam.

Moim zdaniem aktywność fizyczna, czy szerzej, zaproszenie ruchu do naszego życia ratuje nas od nadmiaru (kursów, działań, przedmiotów, itd.) przynajmniej na trzy sposoby:

1) jeśli podejmuję regularną aktywność fizyczną, to pewne sprawy zwyczajnie mnie nie dotyczą, a co za tym idzie - nie obchodzą.

Od gadżetów pomagających zmniejszać taki czy inny dyskomfort w ciąży po różnego rodzaju terapie (dno miednicy, rozstęp mięśni brzucha, powrót do figury, itd.). Tu chodzi również o terapię niemowlaków, bo nasza aktywności czy raczej jej brak może wpływać na różne aspekty ich rozwoju od masy ciała do integracji sensorycznej. Jasne, że możemy, a nawet powinnyśmy, korzystać z dobrodziejstw różnych warsztatów czy konsultacji, ale z zupełnie innego poziomu - z ciekawości, dla relaksu, a nie "z musu", a wtedy łatwiej nie dać się przytłoczyć.

* nie jestem kosmitką, nie twierdzę, że aktywność fizyczna jest lekiem na całe zło. I czasem trzeba i tak coś naprawić mimo wzorcowego stylu życia. Jednak piszę tu o pewnej prawidłowości, a nie każdej kobiecie i każdej sytuacji.  

2) każdy z nas ma określoną ilość czasu, i jeśli ten czas przeznaczymy na taki czy inny ruch, to automatycznie nie przeznaczymy go na coś innego. Jeśli więc np. dwa razy w tygodniu po półtorej godziny ćwiczę jogę, to automatycznie nie mogę dwa razy w tygodniu przez półtorej godziny np. przewijać FB w poszukiwaniu kolejnych rad, kursów, produktów, zaleceń. Eliminuję niepotrzebne bodźce, nie nakręcam się, zmniejszam przytłoczenie.

3) aktywność fizyczna buduje wewnętrzną pewność siebie. Podkreślam: wewnętrzną. Nie chodzi o to, że najgłośniej będziesz wypowiadać się na jakimś zebraniu. Będziesz po prostu wiedziała, o przepraszam, będziesz CZUŁA co jest dla Ciebie dobre, a co nie. Oczywiście taki efekt można osiągnąć też na inne sposoby, np. przez medytację, kontakt z naturą, itd. Jednak tutaj mówimy o aktywności fizycznej, więc pozostanę przy niej (poza tym warto łączyć różne elementy, np. aktywność fizyczną z medytacją i kontaktem z naturą :-)

To trudne do wytłumaczenia, bo nie da się takiego działania wymierzyć. Nie można powiedzieć, np. "Ćwicz przez dwa tygodnie po 10 minut, a twoja wewnętrzna pewność siebie wzrośnie o 3,5%, a nadmiar możliwości będzie cię stresował o poziom mniej". Wiem, ze to rozczarowujące, tym bardziej, że coraz częściej obserwuję zapotrzebowanie na bardzo konkretne rozwiązania (Cenimy rady typu "8 kocich grzbietów dokładnie o 9.07. Tylko w pani przypadku, bo koleżance zalecę 10 kocich grzbietów o 8.52"). 

Tymczasem nie da się przełożyć czucia na mówienie, a tym bardziej na ustandaryzowane wytyczne. Trzeba po prostu ruszać się, nie rozkminiać. Jeśli zaprosisz ruch na stałe do swojego życia, to po pewnym czasie zauważysz, że twoje ciało cię prowadzi i daje dużo pewności. Nie chodzi o to, że wyeliminujesz wszystko ze swojego życia oprócz aktywności. Nie wyeliminujesz, nie powinnaś,  ale to ty będziesz wybierać. Nie będzie kierować tobą technicznie najlepsza kampania na FB, moda, owczy pęd, apodyktyczna znajoma, podświadoma niepewność i napięcie lub jeszcze coś innego. 

Pomyślisz sobie: jestem kim jestem, potrzebuję czego potrzebuję i ani grama więcej. I tego ci życzę!

czwartek, 3 czerwca 2021

(179) Bezpłatne ćwiczenia dna miednicy.


Przypominamy, że członkini naszego Stowarzyszenia, fizjoterapeutka i doula, Agnieszka Sobkowiak od 1 czerwca zaprasza na bezpłatne ćwiczenia dna miednicy. Zajęcia odbywają się w czwartki o 8.30 i 9.30 w Domu Kultury Orle Gniazdo na Osiedlu Lecha 43 w Poznaniu. Zapisy: SMS 724512293 lub mail sobkowiak.fizjo@gmail.com Projekt realizowany przez Fundację na rzecz Akademii Wychowania Fizycznego im. Eugeniusza Piaseckiego w Poznaniu, finansowany ze środków Wydziału Sportu Urzędu Miasta Poznania w ramach Poznańskiego Budżetu Obywatelskiego. #poznanwspiera #rataje #chartowo #zegrze #poznan
A tutaj merytoryczna zachęta do ćwiczeń od Alina Kuemmel z Bezpłatna Szkoła Rodzenia Femina Tekst pochodzi z naszej książeczki "Zdrowa, sprawna, świadoma. Poradnik przyszłej mamy". Alina Kuemmel: W ciągu ponad 30 lat mojej pracy jako położnej wielokrotnie widziałam kobiety zmagające się z problemem obniżenia lub wypadania narządu rodnego. Problem ten jest w sposób drastyczny widoczny u starszych kobiet latami niezgłaszających się do ginekologa, u których widać wpukloną w pochwę macicę wystającą w kroczu. Często taki narząd jest pokryty krwawiącymi otarciami, niekiedy w stanie zapalnym. Kobiety te oczywiście mają nasilone nietrzymanie moczu, a często i stolca. Są skrępowane swoim wyglądem i dolegliwościami. Ratunkiem jest operacja ginekologiczna po zakwalifikowaniu przez lekarza. Doraźnie minimalizuje się dolegliwości wpychanie narządu na „swoje miejsce” i zabezpieczanie przed ponownym jego wypadaniem poprzez zakładanie do pochwy specjalnych tamponów lub urządzeń w tym celu wymyślonych (np. krążki naszyjkowe). Ale mało kto wie, że w łagodniejszym stopniu obniżenie ścian pochwy dotyka wiele młodych kobiet. Najczęściej widzę to w pierwszych dniach po porodzie, kiedy ściągam szwy z krocza. Jeśli odpowiednio szybko taka pacjentka nie zacznie ćwiczyć mięśni dna miednicy, to czeka ją dyskomfort podczas współżycia seksualnego i nasilające się z biegiem lat nietrzymanie moczu. Gorąco więc zachęcam kobiety w każdym wieku do zadbania nie tylko o ładną figurę, płaski brzuch, ale przede wszystkim o mięśnie, których otoczenie nie widzi, a od których zależy tak bardzo nasze samopoczucie.