Stowarzyszenie na Rzecz Wspierania Kobiet "Dbamy o Mamy"

poniedziałek, 26 października 2020

Piekło kobiet




Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego to jest tylko kropka nad „i”. To jest skutek trwającej dziesiątki lat, systemowej, regularnej, wszechobecnej przemocy wobec kobiet zwłaszcza w zakresie „około reprodukcyjnym”. Często przemocy niekojarzonej z przemocą, bo „subtelnej”. Jednak to te „niewinne”, „niezwiązane z tematem” za to powszechne i konsekwentne sytuacje i działania są ostatecznie pożywką do takiego orzeczenia. Od popchnięcia do skatowania nie jest wcale daleko.

Dlaczego większość kobiet rodzi na plecach czyli w najbardziej bolesnej i najbardziej niekorzystnej dla przebiegu porodu pozycji? Nie ma to żadnego uzasadnienia naukowego, ani nawet logicznego, przeczy też potrzebom milionów kobiet. A jednak się dzieje. Skoro nie ma uzasadnień racjonalnych dla takich praktyk, to chyba jednak chodzi o zakamuflowaną przemoc wobec kobiet.

Dlaczego nakręca się czarny PR wokół aktywności fizycznej w ciąży? Może zdrowa, sprawna, zaprzyjaźniona z potrzebami własnego ciała i wierząca w jego moc kobieta jest zagrożeniem dla systemu? Bo znów – nie istnieją racjonalne przesłanki dla unikania aktywności fizycznej w ciąży i jej demonizowania.

Dlaczego często wymagana jest zgoda od lekarza na ćwiczenia w ciąży? Czy naprawdę nie możemy same podjąć takiej decyzji? Szczególnie gdy ćwiczymy np. jogę od 4 lat, a lekarz nigdy nie był nawet na jednych zajęciach? Naprawdę ktoś myśli, że jesteśmy tak nieogarnięte, że z krwią na nogach pobiegniemy na pilates?

Dlaczego wielu z nas daje się do zrozumienia, niczym w skeczu Monty Pythona, że jesteśmy niekompetentnymi ciężarnymi i niekompetentnymi rodzącymi? I nie jesteśmy  stanie tego zmienić, więc lepiej, żebyśmy sobie darowały samodzielne poszukiwania, czytanie, ćwiczenia, szkoły rodzenia (to na szczęście nie jest już nagminne, ale ciągle słyszymy takie historie od dziewczyn).

Dlaczego kobiety krzyczące na porodówce są uciszane, karcone, wyśmiewane? (Opowiada oburzona położna: „Pacjentka zachowywała się skandalicznie, ekpresyjnie. A po porodzie jeszcze była bardzo zadowolona! I wcale nie przeprosiła lekarza za swoje zachowanie!” Rzeczywiście skandal…)

Dlaczego rodząc albo roniąc mamy być „dorosłe”? Nie bać się, nie płakać i „nie histeryzować”, żeby nie przeszkadzać i nie wprowadzać w zakłopotanie personelu?

Dlaczego ciągle niestety się zdarza, że do rodzących mówi się wulgarnie, agresywnie? Dlaczego uznaje się za normę mówienie przez ty? (nie chodzi o miłe i wspierające „Zosiu, dasz radę”, tylko o „Po co wrzeszczysz, trzeba było w  ciążę nie zachodzić”).

Dlaczego ciężarne i rodzące zadające pytania są uznawane za męczące i roszczeniowe?

Dlaczego znieczulenia nie są dostępne na życzenie rodzącej?

Dlaczego zaraz po porodzie jesteśmy oceniane jako matki? (a nie wspierane…)

Dlaczego  położne (kobiety!) nie mogą sprawować ciążowej opieki?

Dlaczego demonizuje się i utrudnia porody domowe i funkcjonowanie domów narodzin?

Dlaczego…

Dla mnie to wszystko układa się w przerażającą całość.


 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz