Stowarzyszenie na Rzecz Wspierania Kobiet "Dbamy o Mamy"

wtorek, 17 grudnia 2013

(76) Media (znowu) kłamią

Media (znowu) kłamią. Tak, wiem, że nie specjalnie, tylko z braku znajomości tematu, ale jednak robią Wam krzywdę.

Obejrzyjcie sobie grudniowy materiał z Dzień Dobry TVN, ale nie w celach szkoleniowych, bo niczego się nie nauczycie, tylko dla śmiechu:

http://dziendobry.tvn.pl/wideo,2064,n/w-zaawansowanej-ciazy-podnosila-ciezary,107413.html

Informację o Amerykance podnoszącej ciężary mój kolega nazwałby (przepraszam za wyrażenie) "njusem z d _ _ y" (dla niedomyślnych - to jest niecenzuralny wyraz na cztery litery). 

Wiele krzyku o nic, poważne miny i poważne rozważania, gdy tymczasem:

- po pierwsze nie wiemy, co ta dziewczyna naprawdę trenowała, jak często, jak długo, z jakim obciążeniem, jak to się miało do poziomu przedciążowego. A może wykonywała inne ćwiczenia, a przy sztandze tylko pozowała? Jak pisze nasza Kasia - fizjoterapeutka na naszym FB, podnoszenie ciężarów, to nie jest, oględnie mówiąc, najlepszy sport ciążowy, ale z drugiej strony, jeśli ta dziewczyna pół życia nic innego nie robiła, to stosują sie do niej inne zasady. Ja mogłabym rzeczywiście "urodzić" przy próbie podniesienia sztangi, a na pewno oczy by mi z orbit wyszły, ale dla niej to mogło być, jak dla nas podniesienie dwóch kilogramów cukru! Nie mając danych nie wszczynajmy abstrakcyjnej dykusji.

- po drugie problemem w Polsce jest nie to, że szalone ciężarne sztangistki masowo podrzucają ciężary, że przyszłe mamy ćwiczą po 8 godzin dziennie, że urywają się z oddziałów patologii ciąży na aerobik. Problemem w Polsce jest to, że zdrowe kobiety (i wielu lekarzy) gorąco wierzą, że ruch w ciąży szkodzi, co skutkuje tym, że może góra 10% z nich się w ogóle rusza, a jakiś 1% regularnie. To jest poważny problem epidemiologiczny, którego nikt zdaje się nie dostrzegać.

Nie skupiajmy się więc na ekstremach, a na prawdziwym, powszechnym problemie - bezruchu ciężarnych i fantastycznych stereotypach. Problemem są kompletnie nieruchawe, obolałe, sztywne, opuchnięte, przerażone, nieprzygotowane do porodu przyszłe mamy, przekonane jeszcze o swojej odpowiedzialności i rozsądku, a nie jedna amerykańska sztangistka.


Co do wystąpienia doktora, to tu muszę wypunktować trzy rzeczy:

1) Co mają badania o ciężkiej pracy fizycznej do rekreacyjnej aktywności fizycznej?  Nic (to udowodnione naukowo, mogę podać źródło), ale jeśli się tak zacznie, to się fajnie dodatkowo przestraszy i tak obawiające się wstać z kanapy przyszłe mamy.


2) Kompletnie nie zgadzam się z tym, że jeśli się przed ciążą nie ćwiczyło, to należy nadal nie ćwiczyć. Oczywiście nie należy startować "od zera do setki". Jeśli ostatni raz ćwiczyłaś na wuefie w podstawówce, to nie zapisuj się na maraton aerobikowy, ale jest mnóstwo innych możliwości. Trzeba tylko zachować zdrowy rozsądek.
Miałyśmy dziesiątki klientek, które po długiej przerwie wróciły do aktywności fizycznej w ciąży (bo wreszcie miały czas). Choćby dziś dołączyła do nas Kasia, która od trzech lat nie ćwiczyła (tj. od pierwszej ciąży). Wszystkie żyją i mają się dobrze, a niektóre nawet zostały maniaczkami ruchu. Zresztą znów potwierdzają to badania - MOŻNA zacząć aktywność fizyczną w ciąży.


3) O co chodzi z tym procesem, o którym doktor mówi na koniec? Że dzieciak matce wytoczy? Procesy to powinny wytoczyć dzieci matek, które cała ciążę się leniły Badania dowodzą, że to właśnie takie dzieci zbyt wcześnie lub zbyt późno się rodzą, ich łożysko jest słabiej rozwinięte, często więcej ważą (mają więcej niepotrzebnego tłuszczu), są gorzej rozwinięte motorycznie, a niektórzy twierdzą nawet, że intelektualnie (za mało bodźców), itd.


Niestety, wiem z doświadczenia, że statystyczna kobieta z wypowiedzi doktora zapamiętała tylko wszystkie "ale" (choć momentami wypowiadał się bardzo pozytywnie o ćwiczeniach). Dlatego błagam o mniej powściągliwości.
Powtarzam, problemem nie są wariatki przybiegające z krwotokiem na zumbę. Problemem są zdrowe ciężarne kobiety nie ruszające palcem w bucie.


Proponuję kolejnego, tym razem prawdziwego njusa: "Co roku 396 tysięcy kobiet w Polsce szkodzi sobie i swoim dzieciom kompletnym bezruchem w ciąży. W tym masowym i zbrodniczym procederze wspierają ich często lekarze".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz