Stowarzyszenie na Rzecz Wspierania Kobiet "Dbamy o Mamy"

wtorek, 16 czerwca 2015

(112) List od Basi.

Poniżej prezentujemy list od Basi, która ambitnie ćwiczyła całą ciążę mimo różnych przeciwności. Do tego Basia w dużej mierze gimnastykowała się sama w domu. To zachęta dla tych z Was, które twierdzą, że nie mają pieniędzy na ćwiczenia i że "niedasie".



"Do wszystkich przyszłych mam.

Z przykrością muszę stwierdzić, że zaobserwowałam, iż wiele kobiet na wieść o ciąży rezygnuje z aktywności fizycznej albo nie chce się jej podjąć, choć rozpoczęcie ćwiczeń
w czasie ciąży nie jest zakazane. Wystarczy krótka gimnastyka, na którą można udać się do szkoły rodzenia lub skorzystanie z oferty zajęć przeznaczonych dla kobiet w ciąży. Takie zajęcia prowadzone są właśnie przez Stowarzyszenie, a ja z nich skorzystałam i korzystam nadal. 

Moje Panie, chciałabym teraz przedstawić Wam moją historię - opinię na temat ćwiczeń
w ciąży. Mam nadzieję, że przynajmniej część z Was uda mi się przekonać.

Nie będę ukrywać, że ćwiczyć zaczęłam na 8 miesięcy przed zajściem w ciążę. Ćwiczyłam sześć razy w tygodniu po 30-40 min. dziennie. Muszę się także przyznać, że o dziecko staraliśmy się od dwóch lat i w międzyczasie okazało się, że te starania trzeba wspomóc leczeniem. I w końcu w listopadzie okazało się, że jestem w ciąży. Mimo, że maleństwo było bardzo wyczekiwane nie zrezygnowałam z ćwiczeń. Za to zaczęłam przeszukiwać Internet
i znalazłam filmiki z ćwiczeniami dla kobiet w ciąży, swoją aktywność ograniczyłam do czterech razy w tygodniu (wolna środa i weekend). Jednak po pewnym czasie czułam znudzenie i niedosyt. Udało mi się znaleźć płytę „Fitness w czasie ciąży” i ją zakupiłam. 

I tak dni mijały aż w 15 tygodniu pojawiło się plamienie. Mąż zawiózł mnie na Izbę Przyjęć
i zostałam w szpitalu na obserwacji. Po dokładnym usg okazało się, ze wszystko jest
w porządku, a przyczyny plamienia nie znaleziono. Za to dostałam zalecenie: 2 tygodnie odpoczynku. Byłam nieszczęśliwa, że nie mogę ćwiczyć, ale dzidziuś był ważniejszy. Poza tym pani doktor zapewniła, że po tym czasie znowu mogę wrócić do ćwiczeń i tak też zrobiłam. 

Długo to jednak nie potrwało, bo w 18 tygodniu w nocy dostałam krwawienia. Znowu szpital, obserwacja i usg i… znowu nic. Nie wiadomo skąd się wzięło, szyjka długa (5 mm), żadnych krwiaków. Za to znowu 2 tygodnie odpoczynku. Ze mnie za to jest uparciuch i po tym czasie znowu wróciłam do ćwiczeń. 

Zaczęła mnie jednak męczyć ich monotonia. Wtedy przyjaciółka powiedziała, ze jej znajoma prowadzi zajęcia dla kobiet w ciąży i wysłała mi adres strony Stowarzyszenia. Okazało się, że będą one organizowane niedaleko mojego miejsca zamieszkania. Najbardziej zaciekawiły mnie zajęcia z tańca brzucha i to najpierw na nie się zapisałam. Potem zaczęłam chodzić też na mix ćwiczeń i teraz dwa dni ćwiczę w domku, a dwa dni na zajęciach. 

Jest jeszcze jedna sytuacja, o której chciałabym wspomnieć. Otóż w 34 tygodniu lekarz stwierdził, że mam 0,5 cm rozwarcie i nakazał się oszczędzać. Mimo, że to moja druga ciąża to trochę się wystraszyłam. Z początku trochę odpuściłam, ale później zaczęłam się zastanawiać czy to będzie dla mnie takie dobre, poza tym nie miałam żadnych innych objawów, żadnych skurczy. Wybrałam się na zajęcia, aby się zapytać czy faktycznie ćwiczenia mogą jakoś wpłynąć na mój obecny stan i np. spowodować większe rozwarcie. 

Usłyszałam, że nie zdarzyło się, aby ćwiczenia były przyczyną porodu, więc postanowiłam ćwiczyć dalej. Też dopytałam się położnej i ona także powiedziała, że nie ma się czym przejmować, że na tym etapie rozwarcie może się pojawić, ważne, ze nic więcej się nie dzieje. Na następnej wizycie w 36 tygodniu okazało się, że macica nadal jest dość wysoko, rozwarcie pozostało takie samo i usłyszałam od lekarza, że w najbliższym czasie na pewno nie urodzę. 

Obecnie jestem w 38 tygodniu i nadal nie dzieje się nic co by mogło wskazywać, że zaraz zacznę rodzić. Wniosek jest taki, że ćwiczenia nie mają wpływu na to kiedy urodzimy. A co dały mi ćwiczenia? Dobre samopoczucie, więcej energii, brak bóli, które często towarzyszą ciąży. Teraz pod koniec zaczęły mi puchnąć kostki i stopy, ćwiczenia także bardzo mi pomogły. 

Poza tym, za każdym razem, gdy położna sprawdza tętno juniorka twierdzi, ze jest ono idealne, wręcz książkowe i dziecko jest dobrze dotlenione. Sądzę, że jest to właśnie wynik ćwiczeń. Poza tym, co także istotne dla wielu kobiet do tej pory, przytyłam jakieś 8-9 kg. I waga wzrastała mi stopniowo, dzięki czemu uniknęłam jakichkolwiek rozstępów na brzuchu i udach (przy małej pomocy różnych kremów). Także przyszłe mamusie bierzcie się za ćwiczenia. Zróbcie to dla siebie i dla waszych dzieci, bo naprawdę warto.

Trzymam kciuki za wszystkie.
Basia Pytlak"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz