To miał być tekst na pewien portal internetowy, ale się rozmyśliłam. Miłej lektury i do roboty!
Przed ciążą i po ciąży, a także całkiem niezależnie
od niej mamy dno miednicy…
Zainteresowanie
mięśniami Kegla rośnie jednak zdecydowanie, kiedy spodziewamy się dziecka. Z jednej
strony, to dobrze, że w ogóle zaczynamy się nimi interesować. Z drugiej szkoda,
że tak późno, krótkookresowo (bo po ciąży o nich pewnie zapomnimy),
powierzchownie, stereotypowo i wybiórczo.
Przyszła mama przeszukując
literaturę czy Internet, dowiaduje się na ogół, że ćwiczenie dna miednicy to
słynne „wstrzymywanie strumienia moczu”. Pół biedy, jeśli przy opisie takiego
ćwiczenia jest zastrzeżenie, że nie należy go wykonywać naprawdę w toalecie,
ale nie zawsze tak jest.
Dlaczego nie należy? Po pierwsze
dlatego, że takimi ćwiczeniami możemy doprowadzić do infekcji układu moczowego. Po drugie dlatego, że możemy na własne życzenie rozregulować sobie
naturalny sposób oddawania moczu.
Jeżeli nawet wykonujesz
„wstrzymywanie strumienia moczu” „wirtualnie”, „na sucho”, czyli poprawnie, to
i tak nie ćwiczysz całego dna miednicy.
Dno miednicy to taki „hamak”
w dole naszego tułowia. Hamak, czyli jakaś powierzchnia, nie punkt, kółko, ani
kreska. Wyobraź sobie, że dno miednicy to Twoja dłoń. Jeśli ćwiczysz tylko
wstrzymywanie moczu, to tak jakbyś np. zginała tylko środkowy palec. Owszem, w
pewnym sensie dłoń ćwiczy, ale trudno mówić o kompleksowym treningu.
W takim razie, co powinna
robić przyszła mama, żeby jej dno miednicy było sprawne, silne, elastyczne?
Żeby udźwignęło ciążę, żeby dobrze sprawowało się w czasie porodu, a po
porodzie nie sprawiało kłopotów? Cóż, powinna przede wszystkim być aktywna
fizycznie i … jeszcze raz być aktywna fizycznie.
Zdaję sobie sprawę, że dla
niektórych z nas nie jest to dobra wiadomość. Na pewno lepiej uwierzyć w to, że
całą ciążę można się przemieszczać tylko między samochodem, biurkiem i kanapą,
ewentualnie tak gdzieś w ósmym miesiącu zrobić kilka mitycznych "wstrzymań
strumienia moczu" i mieć "wytrenowane" dno miednicy.
Jednak pomyślmy logicznie.
Mięśnie Kegla to ... mięśnie. Czy jakiekolwiek inne mięśnie można wytrenować
leżąc na kanapie? Wyobrażasz sobie, że rozbudowujesz w ten sposób np. lewą
łydkę w izolacji od reszty ciała, które spoczywa godzinami w głębokim fotelu? Teoretycznie
tak, ale to dziwne podejście do ćwiczeń.
(Nawiasem pisząc, obawiam
się, że osoba, która całą ciążę się nie ruszała i przed ciążą też nie
specjalnie, nie zrozumie, o co w „wstrzymywaniu strumienia moczu”, „wciąganiu
windy” czy innych wizualizacjach chodzi. Taka osoba raczej ma słaby kontakt ze
swoim ciałem, słabą świadomość ciała, więc trudno jej będzie wykonać tak
subtelne i nienamacalne ćwiczenie. Jeśli czytasz to i myślisz „a ja właśnie mam
doskonałe mięśnie dna miednicy, chociaż ostatni raz ćwiczyłam na wuefie w
szkole podstawowej”, to cóż cuda się zdarzają … zazdroszczę, ale nie zachęcam
do naśladowania.).
Jakie ćwiczenia fizyczne
powinna więc wykonywać przyszła mama, żeby trenować dno miednicy? Właściwie
niemal każde. Tym razem powiem coś, co
Ci się na pewno spodoba. jeśli ćwiczysz Twoje dno miednicy też pracuje,
niezależnie od tego czy wierzysz w jego istnienie czy nie, czy czujesz to, czy
nie.
c.d.n.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz