(77) O tym jak Kasia poród przegadała
Tym
razem zapraszamy do lektury wspomnień ćwiczeniowo-porodowych Kasi, mamy
Kubusia. Jest to lektura bardzo krzepiąca. Zwróćcie uwagę na dwie
rzeczy. Po pierwsze ciąża Kasi nie była bezproblemowa, plamiła, trafiła
do szpitala, brała leki, ale jej lekarzowi nie przyszło do głowy, żeby
zabronić się jej ruszać. Po drugie Kasia przegadała cały poród. To
dowód, że poród nie musi być traumą, jak próbują Wam wmówić, np. media
lub czasem inne kobiety.
"Na ćwiczenia zaczęłam chodzić 5 września. Bardzo lubiłam te zajęcia i
czułam się po nich wspaniale. Nie bolał mnie kręgosłup, nie miałam
obrzęków na nogach - zero dolegliwości i dużo pozytywnej energii.
Niestety 5 października trafiłam do szpitala z plamieniem.
Zakwalifikowano to jako zagrożenie porodem przedwczesnym i musiałam
poleżeć w szpitalu 3 doby. Plamienie samoistnie ustało. Niestety 10
października pojechałam na awaryjną wizytę do ginekologa prowadzącego
moją ciążę, gdyż znowu miałam lekkie plamienie i ból w podbrzuszu
podobny do bólu miesiączkowego. Ginekolog zalecił lek fenoterol na
zatrzymanie skurczy i isoptin. Miałam się oszczędzać i kilka dni
poleżeć. Po 3 dniach na polecenie lekarza odstawiłam leki. Znowu
chodziłam na ćwiczenia, oczywiście za zgodą lekarza, który twierdzi, że
ruch w ciąży jest bardzo ważny i jeśli tylko mam siły mogę ćwiczyć. Tak tez zrobiłam.
Następnie 23 października kolejna wizyta u ginekologa, okazało się, że
szyjka macicy się skróciła, coraz częściej napinał mi się brzuch, główka
dziecka coraz niżej. Znowu dostałam leki fenoterol i isoptin. Mimo to
uczęszczałam na zajęcia cały październik. Następnie w listopadzie jakiś
czas odpoczywałam i nie chodziłam na zajęcia, jednak troszkę ćwiczyłam w
domu sama . Bardzo potrzebowałam ruchu, to mi dawało energię. 17
listopada lekarz zalecił odstawienie leków i pozwolił na ćwiczenia.
Udało mi się przyjść na kilka zajęć. Codziennie robiłam sobie godzinny
spacer po parku. Ostatni raz byłam na zajęciach 3 grudnia, we wtorek a w
środę 4 grudnia urodziłam wspaniałego synka.
To był naprawdę cud narodzin. Poród przebiegł moim zdaniem bardzo
szybko!!! Rano o 9.00 zaczęły powoli odpływać mi wody. Do szpitala Św.
Rodziny pojechaliśmy z mężem o 12.00. Tam po zbadaniu okazało się, że
mam 3 cm rozwarcia i mam udać się na porodówkę. Niestety było w ten
dzień dużo rodzących i do około 14.30 czekałam na wolną salę. Zaczęłam
od chodzenia po korytarzu szpitalnym, później juz w sali porodowej
skakałam na piłce, kucałam sobie często i się szybko poród rozkręcał.
Nie czułam skurczy, a w zamian za to okropne bóle krzyżowe.
Dzięki wspaniałej położnej Pani Danusi czułam się tam bezpiecznie i
byłam cały czas informowana, co się dzieje. Bardzo pomogła mi piłka i to
kucanie, jednak pomocne było również moje paplanie z położnymi. Jedna z
Pań powiedziała, że jest w szoku, ile ja mówię i że mam tyle siły na
to, a mi miła pogawędka z Paniami położnymi naprawdę pomogła. O godz.
17.52 urodziłam wspaniałego syna Jakuba.
No, ale tyle o porodzie. Teraz opowieść o tym, co było po. Już
następnego dnia po, (zaznaczam, że noc po porodzie nie zmrużyłam oka,
tyle miałam emocji w sobie i nareszcie dzidziusia obok mnie), mimo
naciętego krocza chodziłam swobodnie, siadałam, sama zajmowałam się
synkiem. Miałam zdecydowanie dużo siły, aby zająć się maluszkiem. Po
powrocie do domu od razu zajęłam się dzieckiem, domem, sobą i na
wszystko miałam siłę. Z dnia na dzień czuje sie coraz silniej, ciało w
zaskakującym tempie wraca do formy sprzed ciąży" i ja wiem, że to
zasługa ćwiczeń. Myślałam, że po porodzie będą musiały upłynąć długie
tygodnie abym rozpoznała moje ciałoJa tu miłe zaskoczenie, kila dni po
porodzie ja już widziałam moją talię prawie taką jak sprzed ciąży.
Ogólnie całe ciała jest jędrne, silne i gotowe aby znosić nieprzespane
noce itp.:)
Jeszcze raz dziękuję wspaniałym prowadzącym za ćwiczenia z nimi i za ich wspaniałe podejście do nas ćwiczących.
Dziewczyny ĆWICZCIE! To pomaga ja to wiem. A wasze ciało samo wam
powie, czy przesadzacie z ruchem czy wręcz przeciwnie, że ono ruchu
potrzebuje!! Tak było u mnie."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz