(20) Jeszcze o ciążowych zwolnieniach
W odcinku (16) nawiązałam do dyskusji toczonej w "Wysokich Obcasach" (11 sierpnia) na temat zasadności zwolnień lekarskich w czasie ciąży, uczciwości kobiet, itd.
Po przeczytaniu felietonu nasunęło mi się jeszcze rozwinięcie tematu. Jeśli w firmie jest dobra komunikacja, a ciąża nie przebiega dramatycznie, to zwolnienie ciążowe nie musi być dla pracodawcy gromem z jasnego nieba. Można się umówić na różne sprawy, można coś zaplanować. Natomiast nawet jeśli w firmie jest genialna komunikacja, to żaden mężczyzna nie poinformuje pracodawcy: "W sobotę zamierzam się rozbić na motorze, wrócę po rehabilitacji za 7 miesięcy" lub "Przez ostatnie 10 lat robiłem wszystko, żeby zapracować na zawał. Jutro go będę miał. Proszę pomyśleć o zastępstwie".
Dlaczego w ogóle piszę na blogu o zwolnieniach? Ponieważ nie jestem, ani pracodawczynią, ani dyrektorką ZUS, tylko promotorką zdrowia. Z mojego punktu widzenia zwolnienia w czasie ciąży mogą być elementem wspierającym zdrowy styl życia. A jak pisze Wojciech Orliński "(...) średni wiek rodzącej to 28 lat, co oznacza, że jeszcze zdąży ona zwrócić społeczeństwu ten rzekomo straszliwy dług, który zaciągnęła swoją ciążą".
Tak. To był wyjątkowo mądry artykuł. Poza wszystkim matka "daje" społeczeństwu przyszłego producenta PKB i płatnika składek (także na ZUS i NFZ). No i nie tylko chodzi o to, że młoda zdąży odpracować i "oddać społeczeństwu" kasę. Starsza matka (piszę o sobie - po 40stce) tyle już oddała do państwowej kasy, że teraz "odbierając" i tak wciąż jestem "na minusie" (oddałam więcej niż pobrałam) a jako "bonus" społeczeństwo ma ode mnie zdrowego przyszłęgo w/w płatnika. Fakt, że byłam na zwolnieniu, nie stresowałam się, wysypiałam, ćwiczyłam itp. z pewnością wpłynął na to, że w/w przyszły płatnik w/w składek jest ZDROWY (a zatem nie stanowi obciążenia dla budżetu). Brutalne? Cyniczne? Tiaaa... A co z chorobami wynikającymi ze złego trybu życia... (czyli patrz omawiany artykuł).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam