Stowarzyszenie na Rzecz Wspierania Kobiet "Dbamy o Mamy"

niedziela, 5 lutego 2017

(138) Przygotuj się

Jakiś czas temu byłyśmy z Kasią na prelekcjach dla kobiet w ciąży. Pierwszy wystąpił ginekolog, profesor z kliniki przy Polnej. Byłyśmy przerażone tym co wygadywał (pozycje wertyklane zwiększają obrażenia krocza, kobieta powinna leżeć cały poród w łóżku, "bo jesteśmy za nią odpowiedzialni", "mąż powinien uderzyć pięścią w stół, pokazać kto w domu rządzi" i NIE towarzyszyć żonie w porodzie) oraz tym jak wygadywał (arogancko). Ucieszyłam się, że porody mam za sobą i nie grozi mi spotkanie z kimś takim.

Muszę się jednak zgodzić z jedną kwestią, którą poruszył prelegent. Powiedział, żeby mężowie się nie wygłupiali, jak żona rodzi kolejna godzinę i błaga, żeby mąż poszukał doktorów i zmusił "żeby coś zrobili", aby jej pomóc. Profesor mówił, że nic się zrobić nie da, nie należy zawracać głowy doktorom i robić z siebie kretynów.

My cały czas Wam to mówimy. Jeśli nie przygotujesz się do porodu fizycznie, emocjonalnie, nie zdobędziesz trochę wiedzy, to w czasie porodu nic już nie da się zrobić. Tak jak w czasie egzaminu, nic nie umiesz, nie spłynie na Ciebie wiedza objawiona. Dlatego czytaj, rozmawiaj, szukaj wspierających kobiet, ćwicz, ćwicz, ćwicz, ćwicz, spaceruj, ucz się metod relaksacji, maszeruj, trenuj dno miednicy, masuj krocze, kucaj (300 razy dziennie jak nakazuje kultowa położna Ina May Gaskin), ćwicz, trenuj pozycje wertykalne, oddychaj, oddychaj, oddychaj, idź na warsztat dna miednicy i wspierające opowieści porodowe, umów się z doulą, czytaj, czytaj, czytaj, maszeruj codziennie 6 km (odległość zalecana do codziennego pokonania ciężarnym), ćwicz, ćwicz, ćwicz.

Publiczność słuchała rewelacji profesora z otwartymi ustami, rozanielona. Po wystąpieniu doktora ponad połowa słuchaczy wyszła. Położnych, fizjoterapeutów, dietetyczek już nikt słuchać nie zamierzał. No cóż, dostarczą profesorowi kolejnych przykładów do obśmiania. Kompletnie nieprzygotowana żona, będzie błagać męża żeby poszukał doktorów i zmusił "żeby coś zrobili", aby jej pomóc. A wtedy profesor parsknie im w nos. Nam niestety pozostanie tylko powiedzieć, "a nie mówiłam"? Cóż nam jednak po takiej Schadenfreude.