(125) Jak to robią w Niemczech?
12 maja miałyśmy przyjemność gościć Marzenę - polską położną pracującą w niemieckim domu narodzin w Północnej Westfalii (na zdjęciu w samym środku - sama też spodziewa się potomka). Siostra Marzeny była naszą klientką - skorzystała z kilku naszych kursów. I tak po sznureczku... Dziękujemy Dziewczyny!
Po spotkaniu z Marzeną postanowiłam się również wyprowadzić, zresztą jak kilka uczestniczek spotkania. Fajnie tam mają młode mamy. Przykłady?
Porody domowe i w domach narodzin są refundowane. Mamy obowiązuje tylko symboliczna opłata ok. 50 euro, które i tak zwraca im ubezpieczyciel. Zapewne to wyjaśnia "zagadkę" małej liczby porodów domowych w Polsce.
Młodej mamie przysługuje ... 36 wizyt patronażowych. Jeśli nie chce z nich korzystać , nie musi, ale jeśli potrzebuje rady, pomocy, wsparcia, to nie musi szukać daleko. Niektóre położne specjalizują się w opiece nad mamami, które mają poważne problemy, np. rodzinne. Są więc w stanie fachowo pomóc, a nie tylko wesprzeć. Takie rodziny mogą korzystać z pomocy położnej cały rok.
Dzieci szczepione są pierwszy raz w wieku dwóch miesięcy. Szczepienie przeciw gruźlicy prowadzone jest tylko w grupach wysokiego ryzyka.
W Polsce, jeśli dziecko nie chce ustawić się główką "do wyjścia", rozwiązanie jest właściwie tylko jedno - wyznaczenie terminu cesarskiego cięcia. W Niemczech powszechnie uznane i praktykowane w takich sytuacjach są: "odwracanie" dziecka w szpitalu, akupunktura, osteopatia.
Każda ubezpieczona kobieta ma prawo do bezpłatnych ćwiczeń poporodowych, kładących nacisk na dno miednicy. (My, nie chcąc żeby kobiety płaciły za takie ćwiczenia, złożyłyśmy projekt w pewnym konkursie. Niestety poległyśmy o kilka punktów. Łapiecie różnicę? U nich ćwiczenia za darmo dla wszystkich, u nas niepewne konkursy, o ile znajdą się takie "wariatki" jak my i poświęcą czas, żeby o nie powalczyć).
Wiele położnych wykorzystuje w swojej pracy akupunkturę, homeopatię, niektóre osteopatię, kursy sportowe i tańca brzucha. Tu pochwalę się, że Marzena chciała u mnie potańczyć, bo w niemiecki kurs nie mogła się wstrzelić czasowo.
Na razie tyle, ale jeszcze wócimy do tematu. Poza tym Marzena obiecała jeszcze nas odwiedzać.